niedziela, 30 maja 2010

"I'm singing in the rain..."








Z dużych majowych opadów Jo miał jeszcze większą frajdę:)Czasami odnoszę wrażenie, że frajda rosnie wraz z iloscią wody, z którą nasz Syn ma kontakt. Szczególne znaczenie ma to w domu podczas prób przelewania wody z 1,5 l butelki do szklanki 250ml - ile jej się wówczas wylewa!!! Miodzio:)))) Rodzice - to dziwne nie podzielają synowego entuzjazmu...:)

sobota, 29 maja 2010

majowe wypady


Załączam zdjęcia z serii majowe wypady za miasto:) 9 maja pojechalimy do Muzeum Motoryzacji w Otrębusach. Chłopakom bardzo się podobało. Pewnie jeszcze kiedys tam wpadniemy - nie raz i nie dwa podejrzewam. Jonasz w muzeum odyzskał energię, bo w tamtym czasie niedomagał nam zdrowotnie. W telegraficznym skrócie: Jo mówi, mówi, mówi. Jego pierwsze bardziej złozone zdanie, poza relacjami "Jonio idzie, biegnie" itp. brzmiało "Pan idzie pa, pa do domu":))Od tygodnia rozpoczelimy trening czystosci:))Mamy na tym polu sukcesy! Lidyjka gotuje się do raczkowania, tymczasem pełza jak szalona po całym mieszkaniu i od czasu do czasu rozgrzewa kolanka, klękając na nich i bujajac się do przodu i do tyłu. Ciekawe kiedy wystartuje?! Dzis Jo podczas festynu rodzinnego, który odbywał się w naszej dzielnicy pierwszy raz w zyciu dosiadał konia! Nie bał się nic, a nic - czym mnie bardzo zaskoczył. Byłam przekonana, że przed samym usiąsciem się wycofa, a tu proszę, siada i jeszcze wystarcza mu odwagi i czułosci na to, by go w czasie jazdy głaskać:)))I na jednorazowej przejażdżce się nie skończylo...

piątek, 7 maja 2010

Lidyjka krześcijanką!!!

Stało się! Jest nas więcej:))) Lidyjka ochrzczona! Jo był bardzo dzielny i spokojny jak na prawie dwulatka. Lidka zuch dziewczyna w ogóle nie plakala, ku naszemu niemalemu zaskoczeniu. Jest w tej kwestii zupelnym przeciwieństwem Jonaszka:)








Te cudne zdjęcia zawdzięczamy umiejętnosciom i dobrej woli cioci Marty:)))

Jako że nieustająco "dzieje się" u nas, zapis będzie w telegraficznym skrócie. Jonasz mówi jak nakręcony:) Wysypuja się z niego slowa, które nas samych zaskakują. Jonasz każdą niemal czynnosć wykonywaną przez siebie opisuje słowami, wygląda to mniej wiecej w ten sposób Jonio pije, Jonio siedzi itp, itd. Wie też co należy do niego, zaznacza to bowiem słowami "Jonia", albo "moje":)) Jo pełni też straż nad swoją młodzszą siostrą, polegającą na nieustannym niemal przypominaniu jej, że "nuu, nuuu" nie wolno jej brać do buzi tych wszystkich pociągajacych zabawek, ksiażek, które walają się po podłodze. A to z tej prostej przyczyny, że należą one do Jonia, albo tak mu się przynajmniej wydaje:)) Niewątpliwie Lidka będzie wiedziała czego jej nie wolno:)

A to nasze blade twarze wystawiane do wiosennego slonca:))






Z rytuałów Jo muszę wspomnieć o specyficznym dawaniu całusów przez niego. Kiedy ktokolwiek tata, mama, babcia, dziadek proszą go o całusa, nadstawia swoje słodkie czółko. Przesłodkie to jest!

Sezon rowerowy został otwarty po raz pierwszy w życiu Joniego i naszym w takiej formie.